Wesela to ważne źródło zakażeń i zachorowań z powodu koronawirusa SARS-CoV-2. Nie znaczy to, że nie powinno ich być, ale nie przy tak dużej liczbie gości z różnych regionów kraju – mówi dr hab. Ernest Kuchar. Jak dodał, znacznie mniej ryzykowne są msze, które trwają krócej i są mniej liczne.
Prace nad wdrożeniem rejestru wydarzeń, m.in. takich jak wesela – zapowiedział już w czwartek wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. Natomiast w sobotę w powiatach z największym przyrostem zakażeń MZ wprowadziło dwa rodzaje dodatkowych obostrzeń – wyższy “czerwony” i łagodniejszy “żółty”. Dotyczą one zasad bezpieczeństwa, higieny i zachowania dystansu społecznego w przestrzeni publicznej.
Dr hab. Ernest Kuchar z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii jest zaniepokojony wzrostem liczby zakażeń wywołanych przez koronawirusa. Ostrzega, że patogen ten nie stał się mniej szkodliwy, tylko ludzie stracili czujność i zachowują się tak, jakby go już nie było. „Mamy ostatnio liczne sygnały ostrzegawcze” – podkreśla.
Potwierdzeniem tego jest stały w ostatnich dniach wzrost wykrywanych zakażeń SARS-CoV-2. Minionej doby badania laboratoryjne ujawniły infekcje u kolejnych 619 osób – poinformowało w poniedziałek Ministerstwo Zdrowia. Natomiast w sobotę nowych przypadków koronawirusa było 843 – najwięcej od początku epidemii.
Źródłem części zakażeń i zachorowań z powodu koronawirusa SARS-CoV-2 były ostatnio wesela. „Nie znaczy to, że nie powinno ich być, ale nie w tej formie i nie przy tak dużej liczbie uczestniczących w nich osób, na dodatek przyjeżdzających z różnych regionów kraju” – przekonuje dr hab. Kuchar.
Zwraca uwagę, że nie wszyscy przez cały czas przestrzegają odpowiedniej odległości i przebywają w maseczkach, gdy jest to możliwe. „Wesela gromadzą rodziny z całej Polski, co umożliwia rozprzestrzenianie zakażeń na tereny, gdzie ich wcześniej czy ostatnio nie było. To jest szczególnie niebezpieczne, sprzyja rozprzestrzenianiu się epidemii na nowe tereny kraju” – dodaje.
Potwierdził on, że rozwiązaniem jest ograniczenie liczby osób mogących uczestniczyć w weselach lub wprowadzenie zakazu przyjeżdżania osobom z innych regionów. A także krótszy czas trwania wesel, np. bez zabawy do białego rana. „Po spożyciu alkoholu łatwiej o sprzyjające zakażeniom ryzykowne zachowania, bo często tracimy instynkt samozachowawczy” – akcentuje.
Zdaniem specjalisty nie chodzi tylko o wesela. Podobnie jest na wczasach czy uzdrowiskach, wszędzie tam gdzie są duże skupiska ludzi. „Również w uzdrowiskach i miejscowościach wczasowych powinny obowiązywać limity. Nie może być tak, że przebywa tam dowolna liczba osób. To wylęgarnia chorób” – ostrzega dr hab. Ernest Kuchar.
Uważa on, że mniejszym zagrożeniem są msze w kościołach, które trwają około godziny i łatwiej jest zachować zalecaną odległość dwóch metrów i nikt się tam nie całuje. „Poza tym msze gromadzą zwykle lokalną ludność. To zupełnie inna kategoria ryzyka, której nie można wrzucać do jednego worka” – tłumaczy.
Koronawirus SARS-CoV-2 rozprzestrzenia się drogą kropelkową. Chronią przed nim utrzymywanie odpowiedniej odległości od innych osób (od 1,5 do 2 metrów), używanie maseczek oraz higiena osobista, szczególnie częste mycie i dezynfekowanie rąk.
„W przypadku koronawirusa jedna osoba może zainfekować średnio dwie lub trzy inne osoby. To jest typowe w przypadku przenoszenia drogą kropelkową” – podkreśla specjalista z WUM.
Niektórzy eksperci sugerują, że koronawirus może przenosić się na większe odległości drogą powietrzną (w postaci drobnych aerozoli – PAP). Przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii wyjaśnia, że choć można znaleźć koronawirusa w powietrzu w postaci drobnych aerozoli, to jeszcze nie znaczy, że w ten sposób może dojść do zakażenia.
„Ważna jest dawka zakażająca, ponieważ to, że wykryjemy wirusa gdzieś na powierzchni lub w powietrzu, to jeszcze nie dowodzi, że jest go na tyle dużo, żeby zakazić” – wyjaśnia.
Wciąż nie wiemy jak jest dawka zakażająca w przypadku koronawirusa. Znacznie bardziej zakaźne są choroby przenoszone drogą powietrzną takie jak ospa wietrzna i odra. W przypadku tych infekcji jedna osoba może zakazić od 15 do nawet 18 osób. (PAP)